niedziela, 22 września 2013

#6 Dla siebie.

Myślisz sobie - Boże gdzie on jest?! Niech już wejdzie, nawet jeżeli nie odezwie się ani słowem, pragniesz zielonej kropki obok jego nazwiska. A kiedy już jest online kurczowo powtarzasz 'napisz, napisz, no napisz'. Klniesz, złościsz się, frustrujesz. Irytacja sięga zenitu. Słyszysz dźwięk wiadomości - z nadzieją przełączasz zakładke, spoglądasz - to on. Uśmiechasz się, minimalistycznie czujesz ogarniającą Cię satysfakcje. Odpisujesz. Jesteś dumna, znów napisał - właśnie do Ciebie. Zalewa Cię fala realizmu 'na pewno napisał w ten sposób do kilku innych dziewczyn'. Pomimo wirtualnej znajomości doskonale prześwietliłaś jego wnętrze. Wiesz, że to pozory, a czas duskusji minie w zawrotnym tempie. Napisze, za chwilę się żegna. A Ty znów czekasz. To błędne koło, nie czekaj! Nie spoglądaj na listę dostępnych znajomych, nie sprawdzaj z politowaniem okienka z jego imieniem, by mieć pewność czy w dalszym ciągu nie odczytał poprzedniej wiadomości. Nawet jeśli się ukrywa - co Cię to obchodzi. Nigdy w tak przykry, upokarzający CIEBIE sposób nie uzależniaj siebie, swojego dnia, dobrego humoru od rozmowy z kimś, kto nie ma dosłownego wpływu na Twe realne życie. Jesteś tutaj, zacznij cieszyć się, doceniać tych, którzy są naprawdę obok. Nie pozwól być w kogokolwiek życiu (nic) nieznaczącym epizodem. Nie przywiązuj się, nie angażuj w relacje bez pokrycia - nigdy. Szanuj swój czas, który ucieka przez palce, siebie, swoje nerwy na tyle, by zostawić, bądź chociażby - ograniczyć coś, co Cię nie rozwija i nie daje Ci szczęścia, bądź co gorsza- wyniszcza Cie. Czasem to trudne, wiem, desperacja kumuluje potrzeby związane z 'posiadaniem' kogokolwiek, aczkolwiek nic ponad realia, ponad granice zdrowego rozsądku. Spójrz w niebo, uśmiechnij przed lustrem, zadbaj o bliskich. Podziękuj im za to, że są. Bądź dla tych, którzy są dla Ciebie. Zacznij żyć dla siebie.

sobota, 21 września 2013

#5 Zamiast słów.

Czasami... CZĘSTO są takie dni kiedy... tego wszystkiego jest za dużo. Zło nawarstwia się i uderza w Ciebie z siłą ostatniego meteorytu jaki uderzyłby w Ziemie. I chcesz coś powiedzieć, napisać, ale nie masz pojęcia co konkretnie i w jaki sposób. Słowa parzą, myśli boleśnie się plączą. Pozostajesz w jednym punkcie i wiedząc jak bardzo jesteś bezsilny po prostu czekasz na ulgę, umiarkowany oddech. Głęboki wdech przyspiesza tętno. Krew uderza do głowy, nie poruszając granic absurdu. Mimowolnie Twoje skrzydła już nie pochłaniają powiewów wiatru, upadasz. Czujesz się co raz gorzej. Ale czekasz. Powtarzasz 'jutro będzie lżej'. Wierzysz. 

Zamiast słów dziś po prostu jeden utwór w którym jestem zakochana od premiery... 
Tytuł adekwatny. ;-)


To pieprzona depresja ciągnie mnie pod wody taflę,

nie słyszysz mnie, mój krzyk jest niemy choć na Ciebie patrzę.

Te kilka słów może uratować - dziś mów do mnie

i nie pozwól mi iść.

czwartek, 19 września 2013

#4 Nołlajf.

Nie wiem...
Jestem w potrzasku. Multum pytań - zero odpowiedzi, stos wątpliwości i ani jednego konkretu. Mój mózg to potworna bomba atomowa, która nie chce wybuchnąć. Czuje, że słabne. Każdego dnia próbuje się psychiczne wzmocnić, a wciąż jestem tutaj. I stoję. Tkwie w tym podłym miejscu, wciąż się rozpadam, może spadam, albo już spadłam? Jaka różnica, przestałam ją dostrzegać. Gdzie jest dno, kiedy go dotknę? Może już na nim osiadłam, jak wrak zardzewiałego statku na mieliźnie? Może mnie, tak samo, pożera rdza, może tak samo jestem zepsuta, zniszczona, bezużyteczna? Nie użalam sie. Chcę poskładać. Jak się poskładać? Czarne chmury nad moją głową. Tak gęste i ponure. Słońce, personifikacjo radości - walcz. Walcz nieustająco, postaram się pomóc. Nie obiecuję że zawsze będę obok, czasami uciękne na chwilę lub dwie, ale wrócę. Pokonamy zło. Potrzebuję ocucenia, bezceremonialnego ciosu w twarz, przypływu racjonalności. Nie chcę się dłużej dusić, zakładać maski by móc wiarygodnie powtarzać, że wszystko jest w porządku. Przecież mogłoby być normalnie. Nie musi być idealnie i nigdy nie będzie, ale niech będzie dobrze. 
To naprawdę takie wygórowane wymagania?